Tytuł - La Grande Illusion
Tytuł polski - Towarzysze broni (Wielkie złudzenie)
Reżyseria - Jean Renoir
Premiera - 1937
Kraj - Francja
Gatunek - Dramat wojenny
Moja ocena od dzisiejszego wpisu nie oceniam filmów
O zapomnianych twórcach
W najmłodszej dziedzinie sztuki pięknej wszystko dzieje się niebywale szybko. Nurty pojawiają się znikąd, by po kilku latach odejść bezpowrotnie. Żaden reżyser całe życie nie może konsekwentnie tworzyć w jednym stylu, gdyż bardzo szybko stałby się archaiczny. Najlepiej tę tezę udowadnia upadek kina niemego - mało który mistrz tamtej epoki odnalazł się w nowym świecie, świecie dźwięku. Ci, którym się udało, musieli na nowo uczyć się warsztatu i diametralnie zmienić swoje podejście do X muzy. Historia Charlesa Spencera Chaplina wiele o tym mówi. Wielka gwiazda niemego kina na dźwiękowe się po prostu... obraziła. Dostrzegając jednak, że nie ma szans w tej walce i ona zaczęła zmieniać swój styl pod filmy, które przeznaczone są nie tylko dla widzów, ale i słuchaczy. Charlie tworzy swój łabędzi śpiew - Światła rampy - poruszającą melodramatyczną historię o samym sobie, o tym jak wszystko przemija w branży rozrywkowej. Wespół z filmem Bulwar zachodzącego słońca filmy te tworzą przepiękny duet obrazów o upadku dawnych mistrzów. W filmie Wildera pojawia się nawet Buster Keaton, drugi wielki komik niemego kina, który kompletnie nie odnalazł się w świecie dźwięku i nawet w tym wspaniałym filmie odgrywa niemą rolę - ze swoją trumienną miną gra w karty z innymi "upadłymi" gwiazdami.
O Chaplinie widzowie jeszcze pamiętają, bo stał się on pewnym symbolem kina. Został wchłonięty przez popkulturę, która już go nie wypuści i słynny melonik oraz wąsik zawsze będą rozpoznawalne. Mało kto jednak zna Chaplina z jego filmów, a nie z plakatów czy nawiązań nawiązujących do nawiązań, które są nawiązaniami do... O Busterze Keatonie nie pamięta już nikt poza ludźmi interesującymi się kinem. Innym zapomnianym dzisiaj geniuszem jest Jean Renoir, który lata swojej świetności miał właśnie po upadku niemego kina.
"Jego życie, jego filmy"
Nazwisko Renoir może coś mówić nie tylko zainteresowanym kinem. Niejaki Auguste Renoir genialny malarz - impresjonista jest ojcem Jeana genialnego reżysera - we wczesnym okresie twórczości również impresjonisty. Renoir-syn urodził się w Paryżu w 1894 roku. W swojej autobiograficznej książce napisanej w 1974 roku (wydanej w Polsce w 1978 roku) wspomina czasy dzieciństwa, gdy zmuszano go do noszenia długich włosów, a te były blond i kręciły się niemożliwie, co przyszłego reżysera wprawiało w irytację. Na domiar złego ojciec uwielbiał malować te loki, co pogrążało Jeana w rozpacz. Mimo noszenia spodenek wszyscy brali go za dziewczynkę, co również nie było powodem do radości. Na szczęście dziecięce problemy nie miały negatywnego wpływu na jego dorosłe życie, w którym okazał się twórcą niezwykle płodnym i oryginalnym - genialnym.
W początkowej fazie twórczości przypięto mu łatkę impresjonisty i łączono z francuską awangardą. Najważniejszym filmem tego okresu jest Nana na podstawie Zoli. Jednak szczytowy okres twórczości Renoira przypada na drugą połowę lat trzydziestych. Nakręcił wówczas Towarzyszy broni, Marsyliankę i Reguły gry. Przyjęło się mówić o poetyckim realizmie, który wespół z Marcelem Carne, Renoir prezentował (i doprowadził do perfekcji). W 1949 roku zrealizował swój pierwszy kolorowy film - Rzeka, aktywnie tworzył do 1969 roku, gdy nakręcił ostatni film Le Petit théâtre de Jean Renoir. Był nie tylko reżyserem (40 filmów), ale również aktorem (zagrał w 10 filmach, najsłynniejsza rola w Regułach gry) i scenarzystą (32 scenariusze). W 1975 roku otrzymał specjalnego Oskara za całokształt twórczości. Zmarł w Beverly Hills w 1979 roku.
Towarzysze broni
Jeżeli ktoś tworzy listę 100 najlepszych filmów wszech czasów musi pamiętać o jednej regule - taka lista musi zawierać Towarzyszy broni. Odpowiedź na pytanie dlaczego? sama się wyklaruje wraz z kolejnymi słowami tego tekstu albo po prostu - po seansie. Podobnie jak Obywatel Kane Orsona Wellesa, tak i La Grande Illusion Renoira jest filmem, który wszyscy krytycy wyliczają jako arcydzieło kinematografii. Oba filmy łączy ich innowacyjność - łamanie klasycznych zasad i wprowadzenie kina na inną ścieżkę. W tym sensie oba dzieła uznać można za genialne - nie są to młodzieńcze wybryki buntowników, ale dojrzałe i skończone arcydzieła odchodzące od klasycznego podejścia do kina. Przyjęło się podawać właśnie Obywatela Kane'a za film rewolucyjny, ale to Jean Renoir był pierwszy, to on już coś zburzył i to on był inspiracją dla Wellesa. Oczywiście to film młodego (i pewnego siebie) Orsona najpełniej złamał "stare" kino, ale o wkładzie twórcy Towarzyszy broni nie należy zapominać.
Historia przedstawiona w Towarzyszach broni bazuje na wspomnieniach przyjaciela Renoira - porucznika Pinsarda - francuskiego lotnika, który siedmiokrotnie został zestrzelony, siedmiokrotnie pojmany do niewoli i wreszcie - siedmiokrotnie zbiegał z więzienia. Pisząc scenariusz Charles Spaak wraz z Jeanem Renoirem czerpali z historii dzielnego żołnierza pewne sytuacje i pomysły, lecz nie jest to bezpośrednio opowieść o jego losach. Prócz tego przeczytali dwadzieścia tomów wspomnień żołnierzy będących w niewoli. Akcja filmu dzieje się podczas I wojny światowej, gdy arystokrata kapitan de Boeldieu i porucznik Maréchal pojmani zostają przez Niemców. Trafiają do obozu, gdzie Francuzi z dystansem podchodzą do reguł narzuconych przez sztywnych Niemców i co i rusz planują ucieczki, które kończą się powodzeniem lub nie. Ostatecznie bohaterowie trafiają do twierdzy dowodzonej przez niemieckiego arystokratę - majora von Raffensteina. Między kapitanem a majorem nawiązuje się koleżeńska relacja - obaj są z tej samej klasy społecznej i dosyć łatwo znaleźć im wspólny język. Francuzi nie ustępują w swojej aktywności związanej z ucieczkami, i choć z twierdzy jeszcze nikomu zbiec się nie udało, to nie tracą zapału. Ostatecznie dzięki kapitanowi, który odwraca uwagę żołnierzy, Maréchalowi oraz Rosenthalowi (francuski Żyd) udaje się uciec. Wędrując po górach trafiają wyczerpani pod opiekę niemieckiej chłopki Elzy, w której porucznik zakochuje się. Bohaterowie muszą jednak uciekać dalej i trafiają za granicę Szwajcarii, gdzie pościg nie ma wstępu - teren neutralny. Tak oto kończy się ten film. Lakoniczny opis przedstawia jedynie główną oś fabularną, a genialny Renoir wplótł w tę historię tyle dodatkowych treści, że jeden seans to zdecydowanie zbyt mało. Nie chodzi o to, że film jest niebywale głęboki i trudny - on jest niemożliwie subtelny i piękny zarazem w tej swojej subtelności. Jest niezwykle nowoczesny - kręcony w 1937 roku nadal jest niebywale świeży. Dotyczy to zarówno technicznej strony dzieła, ale też jego treści. Spróbujmy przyjrzeć się temu - nie boję się tego pisać - arcydziełu dokładniej.
Z tytułem problemy
Polski tytuł - Towarzysze broni - nie jest tłumaczeniem oryginalnego La Grande Illusion, co znaczyłoby Wielkie złudzenie. Tok myślenia osób dystrybuujących to dzieło w Polsce wydaje mi się dosyć oczywisty. Wielkie złudzenie to tytuł nic nie mówiący o treści filmu, zaś Towarzysze broni od razu nakierowuje potencjalnego widza na fakt - oto film wojenny. To troszkę jak z Wirującym seksem co w oryginale zwał się Dirty Dancing (i wiele innych przykładów, nie tylko filmowych, ale też książkowych).
W przypadku dzieła Renoira znaczenie tytułu jest bardzo ważne i jest to niejako jego integralna część. Tym bardziej szkoda, że polski widz został tego tytułu pozbawiony. Pojęcia złudzenia to klucz do interpretacji filmu, ale o tym nieco dalej.
Pierwsze dno - film antywojenny
Większość filmów wojennych jakie powstają jest w istocie filmami antywojennymi. Nie inaczej jest z Towarzyszami broni, który w najoczywistszej warstwie jest dziełem o wydźwięku wybitnie przeciw wojnie. Okazuje się, że wielkim złudzeniem jest wiara w celowość i pożyteczność wojny. Sam Renoir w amerykańskim spocie reklamującym ten film nazywa wojnę "rozpaczliwą przygodą". Okazuje się, że z wojny nic nie wynika - niesie tylko cierpienie. Dla wyższych klas społecznych jest pewną "rycerską grą", zaś dla niższych walką o byt. Renoir nie banalizuje tematu i nie stawia na proste środki "antywojenne". Wspomnieć należy świetne Na zachodzie bez zmian na podstawie prozy Remarque, gdzie dramatyzm wojny jest ukazany dosadnie wraz z przykrymi konsekwencjami czy Wielką paradę. W swoim dziele Vidor zastosował ciekawy zabieg, bo uczynił z wojny wielką zabawę, rozluźnia widza, by samą końcówką uderzyć go niczym młotem i sprowadzić na ziemię. Towarzysze broni są w zupełnie inny sposób filmem antywojennym. Nie ma tutaj grozy wojny w żadnej sekundzie. Grupka wesołych Francuzów bawi się po prostu w obozie, a protest wobec wojny jest prezentowany tu między słowami. Renoirowi udało się uniknąć banalnej dosłowności, a jednocześnie nie utracić nic z wyrazistości przekazu.
Drugie dno - film społeczny
Wielkim złudzeniem nie jest tylko pożyteczność wojny. Jest nim także podział na granice, na narodowości. To chyba najważniejsza rzecz, którą Renoir chciał przedstawić i zrobił to z zegarmistrzowską precyzją i wyczuciem godnym oklasków. Zdaje się, że arystokraci z różnych krajów mają ze sobą więcej wspólnego niż ze swoimi rodakami z niższych klas. Major von Rauffenstein z kapitanem de Boeldieu od razu znajdują wspólny język i czują wobec siebie wzajemny szacunek. Znakomicie ta wieź przedstawiona jest w momencie gdy major zmuszony jest zastrzelić uciekającego Francuza. Błaga go o to by się poddał, gdyż nie chce go zabić, a gdy sytuacja go do tego zmusiła to na zwłokach byłego przyjaciela składa symbolicznie kwiat geranium. Relacje kapitana de Boeldieu z żołnierzami - proletariuszami przedstawione są jako oschłe, pełne szacunku, lecz bez więzi emocjonalnej. Porucznik Maréchal to prosty człowiek - dziki i naturalny, zaś kapitan jest niezwykle zdyscyplinowany, sztywny. Zestawienie tych dwóch typów charakteru - a raczej tych dwóch klas społecznych - jest jednym z ważniejszych wątków filmu. Wielką iluzją jest zatem podział na narody i bliskość rodaków. Ważniejsze są podziały klasowe niż narodowe. Po ucieczce Maréchal zakochuje się w niemieckiej chłopce - ot kolejny dowód na powyższą tezę. Nieważny jest język i narodowość, ważniejsze jest to w jakiej kaście zostało się wychowanym. Prosty człowiek z prostym człowiekiem zawsze odnajdzie wspólny język. Powszechnie znana jest historia z I wojny światowej gdy wojska dwóch stron podczas Wigilii ogłosiły jednodniowy rozejm i wspólnie urządzili sobie święto. Zaczęli śpiewać i bawić się razem, aż do momentu, gdy oficerowie nie dostrzegli w tym zachowaniu widma końca wojny. Żołnierze dostrzegli, że ci za barykadami nie są potworami, a dokładnie takimi samymi ludźmi z takimi samymi problemami i radościami. Oficerowie więc przerwali zabawę, bo szybko okazałoby się, że nie ma komu walczyć. Dokładnie ten sam problem podejmuje Renoir w swoim dziele i w niebanalny sposób prezentuje. I już w tym momencie film zdaje się być genialny, ale to jeszcze nie wszystko co może nam powiedzieć.
Trzeci dno - film nieuchwytny
Czym jest to trzecie dno i dlaczego nazwałem Towarzyszy broni filmem nieuchwytnym? To pewnego rodzaju krąg bez wyjścia, bo skoro jest nieuchwytny, co zakładam, to nie jest możliwe abym mógł wyrazić tę nieuchwytność. Nie jest tak źle – spróbuję wyrazić to, co niewyrażalne. Na myśli z tą nieuchwytnością mam to, że obraz Renoira nie poddaje się żadnym uproszczeniom. Opisanie go jako film antywojenny czy społeczny jest niebywałym spłyceniem pełnego wydźwięku dzieła. Reżyserowi udało się zawrzeć coś więcej w tych 114 minutach seansu. Najlepiej oddam to pewną metaforą, którą Renoir podaje w swojej autobiografii („Moje życie, moje filmy”). Wyobraźmy sobie aktora, który ma zagrać rolę biednego rybaka. Ubiera się w podarte łachy i nie goli się miesiąc. Scena kręcona jest na prawdziwym statku i... nie wygląda na prawdziwego rybaka, choć zewnętrznie wszystko jest w porządku, to aktor bez talentu nie zagra rybaka choćby wszystko wokół doskonale imitowało rzeczywistość. Teraz weźmy Charliego Chaplina, który w zwyczajnym stroju włóczęgi, z kuriozalnym wąsikiem i melonikiem, kręcąc laską będzie najprawdziwszym rybakiem. Oto podział na prawdę zewnętrzną (marny aktor) i wewnętrzną (doskonały aktor). Renoir przy okazji kręcenia Towarzyszy broni nie postawił wszystkiego na realizm zewnętrzny, bo wiedział, że mógłby tym samym zaburzyć harmonię obrazu. Przykładem jest mundur majora niemieckiego, który w rzeczywistości nie mógł tak wyglądać. Reżyser dodał mu nieco elementów, by Stroheim mógł na wadze szalkowej uzyskać równy wynik z opozycyjnymi Fresnayem (kapitan) i Gabinem (porucznik). Balans, który dzięki temu uzyskał, by wynikiem porzuceniu prawdy zewnętrznej na rzecz prawdy wewnętrznej. Zmierzam do tego, że film Renoira jest wyrazicielem prawdy świata na bazie realizmu, lecz nie realizmu szaleńczego. Pewne uproszczenia, zmiany są konieczne, aby obraz mógł mieć pewną harmonię i cechować się poetyką, której dziełu Jeana nie brakuje. Konkludując ten rozdział: tym, co czyni film nieuchwytnym jest prawda przedstawiona w nieprawdzie budząca pozór prawdy. A jaśniej: ten film jest prawdą. Credo przyświecające twórczości Renoira brzmi: Autentyzm materiału, aukcji i wykonania.
Erich von Stroheim, Jean Gabin i Pierre Fresnay
Trudno pominąć przy opisie tego filmu wielkość tych trzech aktorów. Gabin gra pewnego siebie prostaka, dobrodusznego, ale oschłego i twardego. Fresnay jest sztywny i wyniosły, a jednocześnie niezwykle „arystokratyczny” w klasycznym stylu. Z kolei Stroheim jest... trudno pisać o wcieleniu autora Chciwości, to po prostu trzeba zobaczyć. Geniusz jego aktorstwa jest niewyrażalny słowami. Tych trzech panów w momencie, gdy grają swoje role przyćmiewają całe tło. Równie dobrze Renoir mógłby kręcić cały film w marnym studiu bez przywiązywania wagi do kostiumów, a i tak byłby niewiarygodnie realistyczny i prawdziwy. Siła aktorstwa jest zawsze większa od siły tego, gdzie aktorzy grają. Ważne jest jednak to, że Renoir nie rezygnuje z tej „reszty”. Ujęcia kręcone są w autentycznej twierdzy Château du Haut-Kœnigsbourg, a sceny ucieczki w prawdziwym plenerze górskim. Warto przytoczyć anegdotę, którą Renoir podaje w swojej książce. Na początku zdjęć do Towarzyszy broni popadł on w konflikt z Stroheimem, bowiem ten nie rozumiał czemu reżyser nie wprowadził on w początkowej scenie w baraku kilku prostytutek w typie jawnie wiedeńskim. Renoir był w kłopotliwej sytuacji, podziw dla wielkiego człowieka, twórcy Chciwości – filmu będącego dla niego symbolem profesji reżyserskiej – stanął wobec człowieka ulegającego dziecinnym stereotypom. Kłótnia była na tyle poważna, że reżyser nie wytrzymał i rozpłakał się, co na tyle poruszyło Ericha von Stroheima, że padli sobie w ramiona.
Wielkość Renoira
W telegraficznym skrócie: film Renoira cechuje się niebywałą troską o plastykę obrazu i dojrzałym stylem realizacji. Do tej pory wydaje się obrazem nowoczesnym i ani trochę się nie zestarzał od strony realizatorskiej. Niemały wpływ ma na to niesamowite wyczucie dialogów i płynna, harmonijna narracja osiągnięta przez świetną organizację kontrastujących ze sobą scen. Również dbałość o wiarygodność scenerii, choć nie do przesady, sprawia, że film nadal porywa widza. Kolejny raz trzeba zaznaczyć, że Renoir w swoim realizmie zachował umiar i w pewnych momentach rezygnuje z niego na rzecz poetyki obrazu. Jerzy Toeplitz napisał pisał o twórczości pana Jeana, że to odbicie rzeczywistości przepuszczone przez filtry jego własnego oryginalnego spojrzenia. Sam Renoir o twórczości artystycznej pisał, że artysta musi być związany ze środowiskiem, o którym chce coś powiedzieć. Reżyser brał udział w wojnie, był stuprocentowym Francuzem i miał styczność z wyższymi sferami – wystarczyło mu to, oraz niezwykły dar spostrzegawczości otaczającej rzeczywistości, by w filmie oddać „ducha” tamtej epoki, a jednocześnie stworzyć dzieło uniwersalne, wyrywające się jakimkolwiek klasyfikacjom.
Konkluzja i inne takie
Martin Heidegger w swojej pracy O źródle dzieła sztuki postawił tezę, że dzieło sztuki jest tym genialniejsze im więcej prawdy o ludzkim świecie zawrze artysta w maksymalnie skończonym materiale. Podał przykład Butów Van Gogha, które symbolizują cały świat chłopów, ich życie i trud, a to jedynie obraz znoszonych butów. Zdaje się, że i film Towarzysze broni byłby innym doskonałym przykładem. Historia bowiem jest prosta i wprost nie mówi wiele, ale oddaje cały świat tamtych czasów. Mówi mało, ale wyraża wiele. Biedni są ci, co oglądając Wielkie złudzenie dostrzegą historię o francuskich uciekinierach i nic więcej. Renoir zawarł w tym dziele coś, czego widz wyrazić słowami nie potrafi, ale chwyta to, chwyta tę ideę i ma ją w głowie. Geniusz subtelności, smaku i wyczucia - oto kim jest Jean Renoir.
Film w sezonie 1936/1937 odniósł niebywały sukces kasowy i zajął I miejsce we Francji prześcigając nawet komedie. W Wenecji na Biennale zdobył puchar za najlepszy film artystyczny, jednak krajowa włoska prasa widziała w nim komunistyczną propagandę i odnosiła się do niego bardzo oschle. Mimo to znalazło się kilku odważnych krytyków podkreślających wielką wartość dzieła Renoira. Mario Gromo w La Stampa podkreślał, że dominującym uczuciem filmu jest miłość do ojczyzny. Giuliemina Seti w Il Lavoro napisała o Towarzyszach broni: „Wielki, potężny dramat, w którym przemawiają do widza fakty proste, skromne i ludzkie”.
Na zakończenie: Renoir w swojej książce wspomina o Carlu Kochu, który podczas I wojny światowej walczył po drugiej stronie barykady. Nie przeszkodziło to im jednak po wojnie stać się przyjaciółmi. „Oto jeszcze jeden dowód przemawiający za słusznością mojej teorii, że świat dzielą granice poziome, a nie pionowe”.
Download Towarzysze broni
wtorek, 19 lipca 2011
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz