niedziela, 31 marca 2013

1952 Jeux Interdits (Zakazane zabawy)

Tytuł - Jeux Interdits
Tytuł polski - Zakazane zabawy
Reżyseria - Rene Clement
Premiera - 1952
Kraj - Francja
Gatunek - Dramat, Wojenny

Pierwszy seans tego filmu nie wprawił mnie w jakiś szczególny podziw. Taka tam historyjka, trochę się dłużąca, o dzieciakach budujących cmentarz dla zwierząt. Jednak ze względu na niedopasowane napisy i ich angielską wersję, coś mnie tchnęło, aby je dopasować i przetłumaczyć. Siłą rzeczy musiałem obejrzeć film drugi raz, co moment go zatrzymując i często cofając. Owocowało to wielokrotnym oglądaniem tych samych scen i wręcz symbiozą z tym, co się dzieje na ekranie. Dokładne wsłuchiwanie się w każde słowo, dokładna obserwacja tego, co się dzieje na ekranie, by móc dobrze przetłumaczyć i - co trudniejsze - dobrze dopasować. Szybko zweryfikowałem swoją opinię o tym filmie i stał się jednym z moich ulubionych. Ale ulubionych nie w sensie, w jaki się lubi Pulp Fiction czy Terminatora, raczej w taki, jak wspomina się pierwszy wypad w góry czy kajaki z ulubionym wujkiem. A może te uczucie, gdy patrzy się na stare zdjęcie sprzed 10-15 lat, jakieś rodzinne ze świąt, gdy wszyscy młodsi, weseli pozują do zdjęcia, a teraz niektórych z nich już nie ma...

Film jest pozornie wesołą relacją z przyjaźni małej dziewczynki z chłopcem, która kończy się bardzo smutno. Clement mistrzowsko odtworzył te niewinne, dziecięce zabawy, których wspomnienia być może ma każdy z was? Nie zamierzam się rozpisywać, bo to trzeba zobaczyć. Próżno szukać takiego nastroju w innym kinie, niż europejskie. Nawet, gdy amerykańskie filmy próbują być sentymentalne, to czuć tę sztuczność. To galeria handlowa. Francuskie kino oferuje prawdziwą naturę.

Przygotowane napisy znaleźć można tutaj: http://www.opensubtitles.org/en/subtitles/4900912/jeux-interdits-pl Jak się okazało tłumaczyłem na marne, bo na napiprojekt, też są jakieś. Jednak do wersji 24fps, ja przygotowałem do 29fps (tej)





 

sobota, 9 lutego 2013

1960 Hadaka no shima (Naga wyspa)

Tytuł - Hadaka no shima
Tytuł polski - Naga wyspa
Reżyseria - Kaneto Shindô
Premiera - 1960
Kraj - Japonia
Gatunek - Dramat

 Film opowiada o rodzinie żyjącej samotnie na wyspie. Nie są jednak odcięci od cywilizacji, gdyż nie mają dostępu do pitnej wody, więc kilka razy dziennie pływają łódką na stały ląd, gdzie napełniają wiadra. Prócz tego zawożą dzieci do szkoły, a w czasie świat odwiedzają miasto. Handlują również swoimi plonami, a za zdobyty pieniądze robią drobne zakupy. Życie tego małżeństwa i ich dwóch synów nie składa się właściwie z niczego więcej. Dla nas - ludzi żyjących w XXI wieku - to wręcz niebywałe, by życie mogło być tak nudne, tak nijakie, a na dodatek tak ciężkie. Ciężkie, gdyż wędrowanie z nosidłem, na którego końcach wiszą dwa napełnione wodą wiadra nie jest pracą lekką. Wspiąć trzeba się po stromym zboczu, a potem cierpliwie podlewać rośliny. Oddanie pracy i cierpliwość tej pary jest wręcz niebywała. Nie jest to utopia, gloryfikacja powrotu do prostego - usłanego zmaganiem się z przyrodą życia, lecz raczej komentarz, że człowiek jest niczym wobec cyklu narodzin i śmierci zarówno roślin, jak i ludzi.

Naga wyspa jest filmem właściwie bez słów, jedyne dźwięki jakie można usłyszeć to odgłosy natury oraz delikatna muzyka - powolna niczym życie bohaterów. Prócz krzyków tłumów i jęku rozpaczy głównej bohaterki postacie właściwie nie wydają dźwięków. Harmonia jaką tym sposobem osiąga reżyser jest niespotykana. Jednocześnie nie jest to film napompowany patosem, jak chociażby filmy Tarkowskiego. Nie ma tutaj trudnych pytań o duszę, Boga, sens życia, a po prostu ŻYCIE. Bohater jest surowy, ale pokorny wobec miażdżącej siły natury. Wie, że bez tytanicznej pracy nic nie osiągnie, a właściwie popadając w tę pracę przestaje myśleć o tym, co chce osiągnąć. Największym szczęściem okazuje się wrzucenie syna dla żartu do wody, gdy ten złowił dużą rybę.

Jeden z najlepszych filmów jakie widziałem w życiu.