Tytuł - Genroku chushingura
Tytuł polski - 47 roninów
Reżyseria - Kenji Mizoguchi
Premiera - 1941
Kraj - Japonia
Gatunek - Dramat (Samurajski)
Film opowiada losy 47 roninów, których pan skazany został na seppuku za atak na urzędnika Szoguna. Pan Asano został jednak sprowokowany, a na domiar złego urzędnik Kira nie dostał nawet reprymendy. Wierni samuraje postanawiają się zemścić, choć wiedzą, że łamią prawo i czeka ich kara. Poddają się jej bez zająknięcia, bo honor został uratowany i ich obowiązek wobec pana spełniony. Historia jest ciekawa i porusza kilka drażliwych kwestii dotyczących przenikania się PRAWA i HONORU. Prawo jest czymś co się zmienia i jest narzucone wszystkim odgórnie, zaś Honor jest czymś wewnętrznym, tworzonym przez jednostkę samą. Pomijam kwestię indoktrynacji i "twardego" wychowywania bez sprzeciwu, bo chodzi mi o sytuację idealną. Czyli taką, w której jednostka doskonaląc się sama tworzy swoje sumienie, wykuwa je. Kreując je dochodzi, zależnie od kręgu kulturowego, do pewnych prawideł - np. kodeks bushido jest tożsamy z tym w pocie czoła wykreowanym HONOREM. Może on być np. czymś nauczanym, ale najważniejsze jest by jednostka go wewnętrznie zaakceptowała, ale nie bezrefleksyjnie rzecz jasna. W każdym bądź razie pewna grupa osób kieruje się tym prawem wewnętrznym/honorem (samuraje), który w znacznym stopniu pokrywa się z dobrze skonstruowanym prawem ustanowionym. Są jednak sytuacje, w których istnieje spora rozbierzność. O tym w gruncie rzeczy jest ten film. Jest on mocno zakorzeniony w japońskiej kulturze, ale te ścieranie się prawa i honoru można zuniwersalizować. Podobne konflikty wydarzają się w każdym kręgu kulturowym. Można pokusić się o jakieś szersze rozwinięcie tego wątku na przykładzie tego filmu, ale myślę, że takie zarysowanie tematyki wystarczy, by zachęcić do obejrzenia tego dzieła.
Jak na swoje lata film bardzo dobrze się trzyma. Piękne, długie ujęcia i nasycone emocjami dialogi. Może momentami jest nieco nudny, przegadany i nieco niejasny, ale w ogólnym rozrachunku jest to dzieło po prostu epickie. Bo i trwa niekrótko, dwie części po prawie dwie godziny (premiery miały rok po roku). Polecam dla poszerzenia wiedzy o historii kina, ale też jako pełnoprawny film mogący dać tyle rozrywki (kontemplacyjnej) ile współczesne filmy. Gdyby "ubrać" go we współczesne kamery (tj. jakość obrazu) to mógłbym uwierzyć, że powstał zupłenie niedawno i jakiś geniusz w cudowny sposób hołduje klasyce japońskiego kina. Naprawdę bardzo dobrze "zachowany" film (nie zgnił ze starośći).
Jeżeli chodzi o dostępność - polecam rozejrzeć się na gryzoniu czy asiatorrents. Napisy dostępne tylko angielskie.
piątek, 27 lutego 2015
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz